Koszmar bezsilności…

Minął tydzień leczenia. …najgorsze za Patrykiem. ..
Spadła temperatura…
Brak sił i apetytu…najmniejszy wysiłek fizyczny tylko z podpięciem  do tlenu…ale to nic w porównaniu z tym, co się działo…
Dzisiaj zadzwoniłam – zgodnie z umową – do Szczecina  z informacją,  że Patryk znowu w szpitalu. ..
….Patryk jest na aktywnej liście…problem z wielkością płuc i grupą krwi….- usłyszałam – musi walczyć….I pani też…
Tylko , że Patryk walczy…ale …
Ja też….Tyle lat…

No właśnie….pisałam to, kiedy Patryk był jeszcze w szpitalu…
Nie byłam w stanie napisać nic więcej. ..
Czasami strach jest obezwładniający…
Nie pozwala myśleć, działać…a czasami żyć. ..
Staramy się zachować pozory normalności….I czasami nawet trochę się udaje…
Na tyle, że otoczenie  nie zauważa jak opadamy z sił…

Patryk wrócił do domu…
Doktor podjął decyzję o wypisie pomimo niezadawalających wyników…
Wszystko zaczyna szwankować…kolejnym problemem są zaburzenia pracy tarczycy. …
Odnoszę wrażenie, że jak uda nam się rozwiązać jakiś problem , to na jego miejsce pojawiają się dwa kolejne…

Zmęczenie…

Jutro jedziemy do szpitala. Kolejne zaostrzenie.. Miesiąc poza oddziałem to i tak dużo, zwłaszcza po tym , jak to wygłądało ostatnio.
Ten czas był wspaniały. Może wiedząc jak może być, jak kruche to wszystko…bardziej doceniamy każdą chwilę bez bólu,  bez cierpienia?
Jesteśmy oboje zmęczeni…ponad miarę..
Boję się tego,  co przed nami..
Długa noc…
W ciemnościach zawsze czai się strach…

Chleba naszego…

Poranek…cisza , spokój…Nawet Patryk nie kaszle…
Zza uchylonego okna słychać donośny śpiew ptaków…swoją drogą, z kąd w takich małych ciałkach taka moc? …niesamowite…
Zajadam śniadanie…chleb z masłem i z pomidorem….pyszności…
Przypomina mi się dzieciństwo…takie jedzenie latem , to była podstawa…przynajmniej u mnie w domu…
I myśl….jak niewiele potrzeba człowiekowi do szczęścia….zdrowie,  spokój , poczucie bezpieczeństwa…
Wtedy smakuje wszystko, mamy siłę do pracy , z podniesionym czołem stajemy naprzeciw codziennych wyzwań…
Dla mnie nawet te malutkie epizody spokoju- dni, godziny- mają wielkie znaczenie…
Czy , gdyby ominęły mnie te trudne doświadczenia , byłabym w stanie doceniać takie chwile …czasami tak bardzo ulotne?
Może problem leży w naszych niedoskonałych charakterach? W upodobaniu do narzekania…
Obserwuję czasami Patryka…nie spotkałam nikogo, kto tak jak on cieszył by się z drobiazgów…
No…może poza innymi chorymi na muko, których spotykam w szpitalu…
Może musimy mieć odniesienie?
Uświadomić sobie , co w życiu jest ważne?
Patryk jest w domu…
Nie wiem jak długo….
Dziękuję za chleb mój powszedni….
Za siły…
Za oddech mojego syna…
Za to , że w dzień dziecka mam komu powiedzieć….wszystkiego najlepszego…
Za to, że ludzie , których stawiasz na naszej drodze , nie pozwalają mi stracić nadziei…I wiary…

image

Dziękuję Ci Boże, że mimo wszystko …mam za co dziękować…