Mija właśnie tydzień leczenia. Właściwie bez żadnych rewelacji. Antybiotyki te co poprzednio. Dosyć skuteczne w działaniu. Wczoraj i dzisiaj Patryk miał kontrolne badania (gazometrie , CRP, i inne z krwi). Wyniki stosunkowo dobre,zdecydowanie lepsze niż na początku leczenia.
Wszystko zmierza w dobrym kierunku, czyli na początku przyszłego tygodnia pewno wypis i do domku. Miejmy nadzieję , że nic się w międzyczasie nie wydarzy. Trochę kiepsko z apetytem, ale szczerze mówiąc wcale mnie to nie dziwi. Nie jestem szczególnie wybredna , ale też bym nie miała zbytniej ochoty na posiłki serwowane w szpitalu. Tak popsuć jedzenie to jest wielka sztuka.
Poza tym , jak zwykle bywa w szpitalu Patryk strasznie się nudzi. Nie ma bardzo możliwości ,żeby pospacerować, bo w momencie, kiedy kończy się jedna kroplówka , już w kolejce czeka następna. W przerwie , mocno się streszczając może najwyżej się umyć – i to zazwyczaj na raty.
Staram się codziennie być w szpitalu. I tak jak obserwuję innych chorych panów , to każdego wspomagają prowiantowo odwiedzający. Chyba jeszcze długo w tym względzie w Polsce nic się nie zmieni. I to przekonanie ,że pacjent jest takim robaczkiem potrzebującym pomocy, który w tej machinie ma najmniejsze znaczenie. A w szpitalu najważniejsze są panie , które sprzątają i rozwożą posiłki.